Indeks osób

Jan III Sobieski (1629-1696)


Łacina Sobieskiego dowodzi, że z osławionego Alwara odnosiła ówczesna młodzież znacznie więcej korzyści, niż my z Samolewicza, a jego francuzczyzna jest absolutnie bezbłędna i wychodzi z samego ducha języka. Zaiste, znakomitych mieli młodzi panowie Sobiescy preceptorów. A cóż dopiero mówić o jego polszczyźnie. Jest ona giętka, subtelna, a przy tym niesłychanie plastyczna. Robi wrażenie jakiejś płaskorzeźby zaklętej w słowa i brzmienia. Ot, pierwsze z brzegu słowo "rozciecz" na określenie odwilży. Zresztą są w niej formy gramatyczne niekiedy bogatsze od dzisiejszych. Konia z rzędem temu, kto potrafi dzisiejszą polszczyzną wyrazić ówczesną bezosobową formę czasu zaprzeszłego. Sobieski wspomina pierwsze lata miłości z Marysieńką pisząc: "Jaka tu różność od owych czasów... jakie to były lamenty i protestacje, gdzie i dnia wytrwać nie możono, gdzie się nagadać nie możono..." Jaką mamy formę dzisiejszą na miejsce tego możono? [...] W tych listach, nabrzmiałych historią, wybija się na pierwszy plan miłość – miłość do kobiety jego życia. Jeśli 54-letni Sobieski po trudach błyskawicznej eskapady z serca Polski pod Wiedeń potrafi pisać długi list do ukochanej z Kalenbergu, o trzeciej w nocy przed dniem wielkiej bitwy, a następny – jeszcze dłuższy – pisze tuż po bitwie, opatrując go dumnie nagłówkiem: "W namiotach wezyrskich, 13 września w nocy" – to stajemy zdumieni nie tyle siłami fizycznymi tego człowieka, ile głębią jego uczucia. Cóż to za jedyna w swoim rodzaju miłość, która przewija się przez całe życie tego wybitnego człowieka. Miłość ze wszystkimi perypetiami dwojga kochanków, z najgłębszą czułością i troską, ale i z zazdrością, z wyrzutami, z obawą czy uczucie kochanki nie gaśnie. Co za nadzwyczajny dokument psychologii ludzkiej, co za wspaniałe życie, w którym najszczęśliwsza miłość łączy się nierozerwalnie ze wspaniałą karierą życiową.

1971